niedziela, 30 marca 2014

Facebook

Dzisiaj przychodzę do Was z kilkoma informacjami. Jak pewnie zauważyłyście wreszcie dorobiłam się pięknego nagłówka na moim blogu, za którego serdecznie dziękuję Ewelinie z bloga http://inka2504.blogspot.com/ bez której pomocy na pewno bym go nie miała. Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję:*



Postanowiłam także założyć facebooka, aby być z Wami w kontakcie. Zapraszam Was oczywiście do polubienia mojego profilu oraz do komentowania. Będą się tam pojawiały nie tylko posty kosmetyczne ale też informacje o moim codziennym życiu. Mam nadzieję, że będzie tam Was coraz więcej:) Facebook - Margaritess.

Buziaki, Margaritess. :)

sobota, 29 marca 2014

Kallos Latte, Maska z proteinami mlecznymi

Ila ja się naczytałam zachwytów nad tą maską, że pięknie pachnie, że działa cuda. To wszystko sprawiło, że miałam ogromną chęć ją przetestować, ale nigdzie nie mogłam znaleźć jej stacjonarnie, aż wreszcie trafiłam do Hebe, gdzie kupiłam ją za około 5 zł ( 275ml ).


Skład: Aqua, Cetearyl Alcohol, Cetrimonium Chloride, Dipamytoylethyl Hydroxyethylomonium Methosulfate, Parfum, Propylene Glycol, Benzyl Alcohol, Citric Acid, PEG- 5 Cocomonium Methosulfate, Methylisothiazolinone, Sodium Glutamate, Hydroxypropyltrimonium Hydrolized Casein, Hydrolized Milk Protein, Methylchloroisothiazolinone, Sodium Cocoyl Glutamate, Hydroxypropyl Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, 5-Bromo-5-Nitro-1,3-Dioxane.


Niestety ta maska w ogóle się u mnie nie sprawdziła. Zostawiam ją na włosach na około 10 minut, ale nie widzę żadnych efektów. Włosy nie są ani bardziej odżywione ani błyszczące. Nie są gładkie, miękkie, a jedynie napuszone i sianowate. 


Konsystencję ma podobną do budyniu, zresztą zapach też. Dość dobrze się rozprowadza na włosach, jest wydajna. Nie mam problemu ze zmyciem jej z włosów.


Niestety nie zrobiła nic dobrego dla moich włosów, a jedynie sprawiła, że zaraz po umyciu jest na nich siano. Zapach też średnio przypadł mi do gustu. W opakowaniu faktycznie pachnie ładnie, waniliowo, bardzo słodko, ale na włosach zamiast wanilii czuję jakiś chemiczny smród. Całe szczęście, że zapach nie utrzymuje się na włosach. 
Myślałam, że jest to mniejsza wersja maski Kallos, Crema al Latte, jednak składy tych masek są inne. Chciałabym ją przetestować, ale po nieprzyjemnych doświadczeniach z tą maską, trochę się obawiam. 

Miałyście tą maskę albo tą 1000 ml? Jestem bardzo ciekawa jakie macie o nich zdanie.

Pozdrawiam, Margaritess. :)

czwartek, 27 marca 2014

Maść z tlenkiem cynku

Są takie dni, kiedy na naszej twarzy pojawia się nieprzyjaciel w postaci większego bądź mniejszego wyprysku. I wtedy pojawia się problem w jaki sposób się go szybko pozbyć. Znalazłam bardzo dobry sposób, aby zniszczyć takiego delikwenta. Wystarczy użyć maści z tlenkiem cynku!


Skład:  100 g preparatu zawiera:
Zinci oxidum (tlenek cynku) 10,0 g,
wazelina hydrofilowa o składzie: wazelina biała, cholesterol, wodk biały, alkohol stearylowy.

Działanie tej maści jest wysuszające. Nakładamy ją na wyprysk na noc a rano jest już prawie niewidoczny. Staje się mniejszy a nawet znika.


Maść jest gęsta, zbita, ale pod wpływem naszej dłoni staję się miękka i łatwo ją nałożyć na wybrane miejsce.





Być może znacie już tą maść, ale jeśli nie to koniecznie ją wypróbujcie! Jest niedroga, bo kosztuje około 3 zł, wystarcza na bardzo długo a naprawdę może uratować z niejednej opresji:) Najlepiej nałożyć ją na noc a rano obudzimy się bez pryszcza :) Jest bezzapachowa. Pamiętajcie jednak, aby nakładać ją punktowo, nigdy na całą twarz, gdyż ma ona silne działanie wysuszające.

Podzielcie się swoją opinią na temat tej maści:)

Buziaki, Margaritess. :)

wtorek, 25 marca 2014

Glinka zielona z mikrodermabrazją

Już dawno wprowadziłam do swojej pielęgnacji cery zieloną glinkę. Używam glinki naturalnej, w proszku, choć czasem sięgam po gotową oczyszczającą maseczkę z Ziaji, którą bardzo lubię, jednak ta w proszku według mnie daje lepsze efekty.

Estien, Glinka zielona z mikrodermabrazją


WŁAŚCIWOŚCI
 
Ma właściwości dezynfekujące, absorpcyjne, gojące i odżywcze.
Glinkę zieloną skutecznie stosuje się w leczeniu cery łojotokowej i trądziku.
Dobrze wchłania zanieczyszczenia.
Wygładza naskórek, delikatnie go złuszczając.
Zmniejsza zmarszczki i zapobiega ich powstawaniu.
Koi drobne skaleczenia, lekkie oparzenia i ugryzienia komarów.
Zamyka rozszerzone pory i zapobiega tworzeniu się zaskórników.

100 gram glinki kosztuje 9,90 zł.

Sposób użycia 

 
Glinkę stosuję raz w tygodniu, czasami rzadziej. Tak jak zaleca producent, najpierw masuje nią twarz, następnie zostawiam do wyschnięcia na około 10-15 minut. 





Po wymieszaniu proporcji tak jak jest napisane na opakowaniu, powstaje niezbyt gęsta masa, która bardzo dobrze rozprowadza się po twarzy. Nie mam problemu z jej zmyciem. Buzia po niej jest napięta i ściągnięta, ale to naturalny efekt i znika zaraz po zastosowaniu kremu nawilżającego:)
Maseczka z glinki bardzo dobrze oczyszcza buzię, absorbuje nadmiar sebum. Skóra po niej jest matowa i niesamowicie czysta. Wągry są oczyszczone a pory faktycznie zmniejszone. Nie zauważyłam, żebym miała mniej wyprysków podczas jej stosowania, ale zadowala mnie fakt, że świetnie oczyszcza skórę. 

Bardzo polecam Wam stosowanie zielonej glinki, zwłaszcza jeśli macie cerę problematyczną.
A może już ją stosujecie? Jakie jest wasze zdanie?

Buziaki, Margaritess. :)

sobota, 22 marca 2014

Original Source, Scrub Mint and Walnut

Raczej nie piszę o produktach do mycia (chyba, że o żelach do kąpieli), ale o tym kosmetyku muszę wspomnieć. Na jednym ze spotkań blogerek dostałam zestaw od Original Source, w którym między innymi był peelingujący żel pod prysznic o zapachu mięty i orzecha włoskiego.


Długo zbierałam się za testowanie tego żelu, bo nie przepadam za zapachem mięty, ale skusiłam się i nie żałuję:) Zapach jest miętowy (nie wyczuwam w nim orzecha włoskiego), bardzo intensywny, aż kręci w nosie;) Nie utrzymuje się na skórze, ale za to w łazience pachnie jeszcze długo po kąpieli.


Aplikacja jest nieco trudna, ponieważ żel jest dość gęsty a opakowanie twarde i bardzo ciężko go wydostać. Konsystencja jest zielona, gęsta, widać w niej bardzo malutkie drobinki.


Drobinek jest niewiele i są one bardzo delikatne, dlatego też nie można tego kosmetyku nazwać peelingiem czy też scrubem, ale jako żel peelingujący bardzo dobrze się sprawdza w codziennej pielęgnacji. Bardzo delikatnie złuszcza martwy naskórek, ale dobrze się pieni i dokładnie oczyszcza ciało. Mimo, że zapach dla mnie jest zbyt mocny, to myslę, że dla miłośników mięty będzie idealny i orzeźwiający. Polecam Wam wypróbowanie tego kosmetyku:)

Jeżeli już go miałyście, to dajcie znać jakie jest Wasze zdanie. Lubicie zapach mięty?

Buziaki, Margaritess. :)

środa, 19 marca 2014

Różany relaks?

Lubię używać różnych maseczek do twarzy, więc chętnie sięgnęłam po maseczke z Avonu, z serii Naturals z wyciągiem z róży. Opis brzmiał zachęcająco, dodatkowo była w promocji i zapłaciłam za nią 8 zł a jej regularna cena wynosi około 16 zł.


Maseczka do twarzy z wyciągiem z róży:

- zawiera kawałki płatków róży,
- rozświetla i nawilża skórę twarzy,
- pozostawia ją świeżą i gładką.

Maseczke nakładamy na twarz na około 5 minut ( aż przyschnie) i ją zmywamy. Niestety na opakowaniu nie znajdziemy tych informacji co jest dużym minusem.


Opakowanie jest w formie słoiczka, co bardzo mi pasuje i jest wygodne, gdyż można zużyć maseczkę do końca. Konsystencja maseczki jest żelowa, galaretkowata, ale wygodnie się ją nakłada, nie spływa z dłoni ani z twarzy. Faktycznie widoczne są w niej kawałki kwiatów.


Zapach jest różany, bardzo przyjemny, ale nie drażniący, delikatny. Maseczkę powinno się nakładać na 5 minut, do wyschnięcia, jednak ja ją trzymam nawet do 15 minut i maseczka ani nie wysycha ani się nie wchłania. Zmywa się ją bez problemu.


Niestety nie widzę po niej żadnych efektów. Nie zauważyłam, aby maseczka rozświetlała skórę czy też ją nawilżała. Skóra faktycznie jest po tej maseczce świeża i gładka, ale nic poza tym. Szkoda, bo zapowiadała się fajnie. Maseczka nie podrażnia mojej skóry ani nie przesusza. Nie spowodowała też wysypu niedoskonałości. Obecnie używam jej gdy nie mam aktualnie żadnej innej maseczki pod ręką. Jej pojemność to 75 ml.

Co myślicie o tej maseczce? Używałyście jej?

Pozdrawiam, Margaritess. :)

poniedziałek, 17 marca 2014

Zimowy projekt denko

Przyszedł czas na kolejny projekt denko. Pokażę Wam jakie produkty udało mi się skończyć w zimowych miesiącach a konkretnie w styczniu i w lutym.

1. Isana, suchy szampon.
O tym produkcie chyba już nie muszę wspominać, bo mówiłam o nim wiele razy. Jak dla mnie najlepszy suchy szampon. Ładnie pachnie, odświeża włosy a biały proszek bez problemu znika z włosów.

2. Nivea, Long Repair, odżywka do włosów.
O niej też już wspominałam. Moją recenzję możecie przeczytać TUTAJMoim zdaniem bardzo dobra odżywka. Włosy są po niej gładkie, miękkie i wydają się zdrowsze. Dodatkowo pięknie pachnie. Regularnie do niej wracam.


3. Garnier, Ultra Doux, Sekrety Prowancji, Morela i olejek migdałowy.
Lubiłam tą odżywkę, nawet dwa razy do niej powróciłam. Moją recenzję możecie przeczytać TUTAJ ale ostatnio nie wiedziałam po niej tak dobrych efektów jak za pierwszym razem. Owszem, ułatwiała rozczesywanie, ale włosy nie były ani jakoś super gładkie czy miękkie. Jednak zachęcam Was do przeczytania co o niej myślałam na początku. 


4. Eveline, Nawilżający płyn micelarny, 4 w 1. 
O nim również już pisałam TUTAJAbsolutnie się u mnie nie sprawdził. Bardzo ciężko zmywało się nim makijaż, dodatkowo moje oczy źle go znosiły. Pompka, która miała ułatwiać aplikację, tylko ją pogarszała, bo rozlewała produkt po całym opakowaniu. 



5. Ziaja, Tonik Rumiankowy.
Jak wiecie bardzo lubię toniki z Ziaji. Zmywam nimi pierwszą warstwę makijażu z twarzy a także używam ich do przemywania buzi, do odświeżania jej. Wszystkie rodzaje sprawdzają się u mnie bardzo dobrze i nie widzę między nimi różnicy poza zapachem:)

6. Avon, Naturals, Żel pod prysznic i balsam do ciała Pomarańcza i Imbir.
Zapach przepiękny, typowo świąteczny. Żel jak żel, dobrze się spisywał w swojej roli:) O balsamie pisałam TUTAJdobrze się sprawdził, ale nie był jakiś szczególny. Nawilżenie dawał średnie. Opakowania tych kosmetyków trochę mi nie pasują, gdyż są twarde i ciężko pod koniec wydostać z nich produkt. 



7.  Eveline, Slim Extreme 4D, Złoty peeling-masaż drenujący, ANTYCELLULIT
Nie polubiłam się z tym peelingiem, gdyż dla mnie jest zbyt mało ścierający. Właściwości antycellulitowych także nie zauważyłam. Wiecej możecie o nim przeczytać TUTAJ.

8. Farmona, Tutti Frutti, Peeling do ciała o zapachu jeżyny i maliny
Ten peeling zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Świetnie ściera martwy naskórek, pozostawia skórę gładką i miękką. Jest mocny, ale nie podrażnia skóry. Do tego w zapachu można się zakochać:) Zapraszam Was do mojej recenzji TUTAJ.

9. Farmona, Sweet Secret, Piernikowy peeling cukrowy do ciała
Kolejny peeling. To może potwierdzać moją miłość do peelingów:) Zapach piękny, również świąteczny a działanie peelingujące bardzo dobre. Ma zbitą konsystencję, dobrze zdziera martwy naskórek, jest mocny, ale nie tak mocny jak peeling powyżej. Bardzo go lubiłam. Moja recenzja znajduję się TUTAJ.

10. Avon, Care, Krem do rąk, Edycja świąteczna.
Krem bardzo dobrze nawilżający. Ma gęstą, dość tłustą konsystencję, ale nie pozostawia tłustego filmu na skórze a jedynie świetnie nawilża. 


11. Joanna, żele pod prysznic z limitowanej edycji. 
O nich też już pisałam TUTAJ więc nie będę się rozpisywać. Żele dobrze spełniały swoje zadanie a do tego miały zapachy takie, że chciało się je zjeść;)

12. Nivea, Diamond Gloss, odżywka do włosów.
Dobrze się u mnie sprawdziła, ale szczerze mówiąc, nie widzę różnicy pomiędzy nią a odżywką Long Repair. Ta miała dodawac blasku włosom, ale ja nie zauważyłam, żeby moje włosy były po niej bardziej błyszczące.

13. Avon, Naturals, Mgiełka zapachowa do ciała Pomarancza i Imbir.
Ostatni kosmetyk ze świątecznego zestawu z Avonu. Zapach obłędny, jednak nie utrzymywał się dłuo na skórze. Bardzo lubię mgiełki z Avonu, wiem, że dużo osób ich nie lubi i narzeka na zbyt alkoholowe zapachy, ale ja tego nie wyczuwam. Co do jej trwałości, to w dużej mierze zależy to od zapachu, który wybierzemy.

To już wszystkie kosmetyki, które udało mi się zużyć. Miałyście któryś z nich? Może macie inne zdanie na ich temat?

Buziaki, Margaritess. :)

piątek, 14 marca 2014

Mix zdjęć

Dziś kolejny post z serii "zdjęciowych". Lubię wracać do tego co się wydarzyło przeglądając zdjęcia. Mam nadzieję, że Wam również podobają się te posty i z chęcią obejrzyjcie kolejna porcję zdjęć:)

Kuszą mnie jeszcze inne smaki:)

Ulubiony batonik

Czuję wiosnę:)

Mój Ukochany wie co lubię:)

Walentynkowe babeczki

Kwiaty na Dzień Kobiet muszą być:)

Niesamowicie dobre ciastka;)
Nowe książki:)

Sałatka była naprawdę dobra

Słynne klopsikli w Ikei

Urzekła mnie ta szklanka (kieliszek?) z Ikea

To już wszystkie zdjecia, które przygotowałam dla Was z kilku ostatnich tygodni:) Jak Wam się podobały?

Buziaki, Margaritess. :)

wtorek, 11 marca 2014

Fresh & Natural, Solny peeling do ciała z algami

Jak już wiecie, peelingi do ciała to jedne z moich ulubionych kosmetyków. Mam w tej dziedzinie swoich faworytów, jednak nie potrafię być im wierna i testuje coś nowego. Dziś będzie o naturalnym peelingu do ciała z algami z Fresh & Natural, który dostałam na spotkaniu blogerek.


Skład:  Sodium Chloride, Vitis Vinifera Seed (Grape) Oil, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Argania Spinosa Nut (Argan) Oil, Fucus Vesiculosus, Spirulina Maxima, Limonene*, Linalool*, Citral*, Citronellol*, Cumarin*.
* Składniki naturalnego pochodzenia występujące w olejkach eterycznych.

Peelingi Fresh & Natural to połączenie kilku funkcji kosmetyku: oczyszczania, regeneracji, natłuszczania, odżywiania, masażu oraz aromaterapii. Wytwarzane są z naturalnych składników: olejów roślinnych - arganowego, migdałowego, z pestek winogron oraz olejków eterycznych, suszonych kwiatów i owoców. Jako, że kosmetyk jest naturalny, jego termin ważności jest krótki, ale zawsze na opakowaniu bądź stronie jest podany czas, do kiedy należy zużyć dany peeling.


Jestem oczarowana tym produktem. Szczerze mówiąc, pierwszy raz używałam naturalnego peelingu do ciała. Konsystencja peelingu jest zwarta, zbita, nasączona naturalnymi olejkami! W tym peelingu znajdziemy olejek z pestek winogron, ze słodkich migdałów oraz olejek arganowy. Mój peeling po otwarciu był rozwarstwiony, sól była na dnie a olejki na górze, ale na opakowaniu jest podana informacja, że rozwarstwienie kosmetku jest naturalnym procesem i nie stanowi żadnej wady.


Peeling bardzo dobrze ściera martwy naskórek, łatwo się rozprowadza, nie spływa z ciała. Zapach ma nieciekawy, mentolowy, który trochę szczypie w nos, ale zapach to rzecz gustu a jestem pewna, że peeling malinowy lub korzenny (tak, takie również zanjdziemy na stronie Fresh&natural:)) będzie o wiele ładniej pachnieć:)


Pozostawia skórę nawilżoną, gładką i miękką. Pozostawia też tłusty film na skórze, za czym nie szczególnie przepadam, ale wiedząc, że są to naturalne olejki, które faktycznie pielęgnują moją skóre, przekonałam się do niej;)

Peeling jest droższy od tych drogeryjnych, bo 250 g kosztuje 34,90 zł, ale myślę, że warto zainwestować w naturalny kosmetyk. Koniecznie zajrzyjcie na stronę producenta TU, poza smakowitymi peelingami znajdziecie tam również inne naturalne kosmetyki.

Może używałyście już tego peelingu? Co o nim myślicie?

Buziaki, Margaritess. :)

sobota, 8 marca 2014

Colway, Kolagenowy żel do mycia twarzy

Tym razem przychodzę do Was z kosmetykiem z wyższej półki, a mianowicie z Kolagenowym żelem do mycia twarzy z firmy Colway, który dostałam na spotkaniu blogerek w sierpniu.


Skład: Aqua, Cocamidopropyl Betaine, Sodium Cocoamphoacetate, Arcylates/Beheneth-25 Methacrylate Copolymer, Glycerin, Capryl/Capramidopropyl Betaine, Metyl Gluceth-10, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Polyquaternium-39, Panthenol, Soluble Collagen, Gluconolactone, Sodium Benzoate, Polysorbate-20, Aloes (AloeBarbadensis) Extract, Morinda Citrifolia Fruit Extract, Propylene Glycol, Parfum.

Kolagenowy żel przeznaczony jest dla każdego rodzaju skóry, również dla cery wrażliwej, zmęczonej, oczekującej poprawy jędrności i świeżości.
Unikalny skład kosmetyku zapewnia skórze właściwe odżywienie i nawilżenie, a specjalnie skomponowany zespół bardzo łagodnych substancji myjących wyklucza podrażnienia, czyniąc zabieg mycia twarzy komfortowym.
Nie zawiera konserwantów parabenowych, jedynymi użytymi stabilizatorami są tu antyoksydanty i substancje standaryzowane w żywności, nie zawiera mydeł z grupy SLS - stosowanych powszechnie nawet w najdroższych tego typu produktach i w kosmetykach dla dzieci.
Kompozycja oparta została o ekstrakty roślinne, kolagen rybi i substancje kompatybilne ze skórą i błonami śluzowymi - nie uszkadzające płaszcza wodno - lipidowego, o delikatności właściwej recepturom kosmetyków dla niemowląt (zalety te potwierdził test in vitro `Red - Blood - Cell` w standardzie kontroli preparatów dla niemowląt).
Kolagenowy żel do mycia twarzy jest kosmetykiem o dowiedzionym działaniu zmiękczającym i wygładzającym naskórek, pobudzającym procesy regeneracyjne i antyoksydacyjne.
Żel doskonale sprawdza się nie tylko do mycia twarzy, ale też całego ciała, włosów, części intymnych, skutecznie zmywa makijaż.

Tyle teorii, teraz przyszedł czas na moją opinię. Żelu używam do mycia twarzy. Żel jest bardzo delikatny, nie podrażnia i nie wususza skóry. Jest BARDZO wydajny. Używam go od października i jeszcze zostało mi go na kilka użyć. Dwie pompki wystarczą na umycie całej twarzy. Kolejną zaletą jest pomka, która działa bardzo dobrze, zużywa produkt do końca i podejrzewam, że przyczyniła się do tego, że ten kosmetyk jest tak wydajny. 



Jak sama nazwa wskazuje kosmetyk jest w formie przeźroczystego żelu, zapach jest bardzo delikatny, absolutnie nie drażniący. Dobrze się go rozprowadza po twarzy, delikatnie się pieni. Żel bardzo dobrze i dokłanie zmywa makijaż twarzy ( makijażu oczu nim nie zmywałam). Świetnie oczysza skórę i faktycznie ją zmiękcza. Moja buzia po kilkumiesięcznym stosowaniu tego żelu zrobiła się mięciutka i napięta, ale nie ściągnięta.


Polubiłam ten żel i z przyjemnością używałam go przez te kilka miesięcy, ale jego cena nieco mnie od niego odstrasza, gdyż kosztuje 97 zł ( na stronie producenta TU) za 250 ml. Na innych stronach można go znaleźć trochę taniej, ale cena nie spada ponizej 80 zł. Jak dla mnie to bardzo wysoka cena jak na żel do mycia, choć na jej korzyść przemawia to, że żel jest niesamowicie wydajny, ale jednak wydać jednorazowo 97 zł... Mimo, że żel dobrze działa na moją skórę, to jednak używając tańszych żeli mam podobne rezultaty, gdyż moja skóra nie ma tendencji do przesuszania, więc nawet żele z SLS nie robią mi krzywdy a do nawilżania używam kremu. Myślę, że osoby z problematyczną skórą przesuszającą się bądź trądzikową bardziej doceniły by ten żel.

Podsumowując, polecam ten żel, bo sprawdził się u mnie bardzo dobrze. Już do Was należy wybór czy chcecie w niego inwestować:)

Co o nim myślicie? Zaciekawił Was ten kosmetyk?

Pozdrawiam, Margaritess. :)

czwartek, 6 marca 2014

Floslek, żel do powiek i pod oczy ze świetlikiem i herbatą

Żele z Flosleku goszczą w mojej pielęgnacji już od dawna. Stosuję je codziennie rano. Niestety wieczorem często zapominam o czymś pod oczy, ale rano zawsze używam tych żeli. Obecnie używam żelu pod oczy ze świetlikiem i herbata.


Usuwa objawy zmęczenia, łzawienia, podrażnienia i pieczenie okolic oczu, spowodowane warunkami atmosferycznymi, przebywaniem w suchych pomieszczeniach, niewyspaniem. Zastosowany w recepturze wyciąg ze świetlika wykazuje własności przeciwzapalne oraz kojące a ekstrakt z zielonej herbaty przeciwświądowe.
Efekt: okolice oczu bez symptomów zmęczenia, świądu, pieczenia.

Skład: Aqua, Pentylene Glycol, Propylene Glycol, Camellia Sinensis Leaf Extract, Euphrasia Officinalis Extract, Panthenol, Triethanolamine, Butylene Glycol, Chamomilla Recutita Flower Extract, Bisabolol, Carbomer, Glucose, Salvia Officinalis Leaf Extract, Althaea Officinalis roqt Extract, Decylene Glycol.



Żel ma lekką konsystencję, szybko się wchłania i dobrze nawilża okolice oczu. Stosuję go też na powieki. Nie podrażnił mnie, mnie powoduje szczypania ani pieczenia. Skóra wokół oczu jest napięta, elastyczna, ale nie ściągniętaZauważyłam, że moje delikatnie sińce pod oczami zmniejszyły się.


Żel niweluje zmęczenie i lekką opuchliznę. Często moje oczy łzawią i szczypią podczas wiatru lub silnego słońca, nie zauważyłam jednak, aby ten żel zmniejszał lub redukował te objawy.

Jestem zadowolona z tego żelu, przede wszystkim dobrze nawilża i ładnie napina skórę wokół oczu. Wolę jednak wersję w słoiczku, ponieważ mogę zużyć żel do samego końca a w tubce jest z tym problem.

Na pewno znacie żele z Flosleku, co o nich myślicie? Używacie ich?

Buziaki, Margaritess. :)

poniedziałek, 3 marca 2014

Essence, Stay with me

Uwielbiam błyszczyki i mam ich całkiem sporo w swojej kolekcji. Jakiś czas temu, gdy swoją sławę przeżywały błyszczyki z Essence, Stay with me, nie mogłam się na nie nie skusić. Ostatecznie zdecydowałam się na trzy kolory, które najbardziej mi pasowały i właśnie dzisiaj chciałabym Wam je pokazać.


Moje kolory to: 01 Me&My Icecream, 02 My favorite milkshake, 03 Candy Bar.

Najpierw powiem Wam co o nich myślę a później pokażę dokładniej kolory. Szczerze mówiąc bardzo lubię te błyszczyki, choć mają kilka wad, o których muszę wspomnieć. Aplikator ma kształt klepsydry, jest bardzo wygodny, ale niestety nabiera zbyt dużo produktu przez co trudno błyszczyk dobrze rozsmarować na ustach. Dodatkowo błyszczyk się klei i ciągnie co utrudnia aplikację. Nie ryzykowałabym nakładanie go bez lusterka, zwłaszcze tych mocniejszych kolorów, bo tak jak wspomniałam trudno się go nakłada i powstają mazy. Przy nałożeniu większej ilości kosmetyku, w celu uzyskania mocniejszego koloru, błyszczyk nieestetycznie odznacza się na ustach, co zobaczycie na dalszych zdjęciach. 


Więc dlaczego go lubię? Na pewno dlatego, że bardzo przypasowały mi kolory, które mam. Błyszczyk długo urzymuje się na ustach - około 3 godzin, nie zostawia śladów na szklance podczas picia. Nie zbiera się w kącikach ustach. Przyjemnie, delikatnie pchnie. Zapach na pewno nie jest wyczuwalny, gdy już błyszczyk znajdzie się na ustach. Nwilża usta, nie przesusza ich ,jest kremowy i dobrze napigmentowany. Nie posiada drobinek ani brokatu. Kosztuje około 10 zł za 4 ml. 


01 Me&My Icecream




02 My favorite milkshake




03 Candy Bar



( ten kolor jest trochę ciemniejszy na żywo)

Wszystkie kolory razem:

03 Candy Bar, 02 My favorite milkshake, 01 Me&My Iceream

Jak podobają Wam się kolory? Znacie te błyszczyki? Lubicie je?

Buziaki, Margaritess. :)